OLEJKI ETERYCZNE

with Brak komentarzy

Krótka historia moich doświadczeń z olejkami eterycznymi

Olejkami i kadzidełkami zainteresowałam się dawno, dawno temu, kiedy tylko pojawiły się na rynku kominki aromaterapeutyczne, a Przejście Świdnickie we Wrocławiu zapełniło się krisznowcami palącymi kadzidełka. Kadzidełka zaczęłam kupować od razu, olejki — kiedy na (chyba) 18. urodziny dostałam kominek aromaterapeutyczny. Ten kominek to była moja miłość od pierwszego wejrzenia i zaproszone na imprezę gościnie świetnie o tym wiedziały. Do dziś nie widziałam kominka, który podobałby mi się bardziej.

Thank you for reading this post, don't forget to subscribe!

Olejki dość szybko zaczęłam dzielić na te, które mnie duszą, nawet jeśli pięknie pachną, i na te, które mnie nie duszą, nawet jeśli woń sprawia średnią przyjemność. Uznałam, że te pierwsze są najpewniej syntetyczne, drugie zaś — naturalne. Dzisiaj już wiem, że te pierwsze to olejki zapachowe, drugie — eteryczne. Czasem więc sobie kadziłam kadzidełkami, czasem wdychałam olejki z kominka… a z czasem mi przeszło. Do czasu.

Zdarzyło mi się bowiem, że zostałam matką. I kiedy już nią zostałam, postanowiłam być, choć w części, ekomatką. Czyli niemowlak był noszony w chuście, a nie wożony w wózeczku, potrzeby fizjologiczne zaś załatwiał w pieluchy wielorazowego użytku. Żeby nie musieć takich pieluch prać codziennie, należało je wkładać do impregnowanego worka, do którego wlewało się kilka kropli olejku z drzewa herbacianego, żeby pieluchy nie spleśniały. Dzięki temu mogłam prać „majtki” co trzy dni. Do tej pory nie mogę się przekonać do zapachu olejku z drzewa herbacianego, choć zdecydowanie wolę go od woni osikanych pieluch. Potem do dziecia przyszedł katar. Ponieważ ciężki oddech latorośli działał mi na nerwy, zakupiłam olejek pichtowy i aromatyzowałam nim powietrze przy pomocy kominka. Woń może nie zachwycała, ale na szczęście nikt się nie skarżył, a dzieć zaczął oddychać normalnie.

Z czasem dzieci się odpieluchowały a ja coraz rzadziej używałam kominka — z uwagi na wiek i ruchliwość latorośli wolałam, by trzymały się jak najdalej od źródeł ognia. Jednak olejki ze mną zostały. Używałam ich do aromatyzowania wody z octem, która zastępowała mi płyn do mycia szyb lub do płukanki do włosów z octu jabłkowego, by nie było czuć z dala, czym płuczę czuprynę. Skoro zaś w charakterze oliwki do ciała używam oleju migdałowego, i ten olej zaczęłam uzupełniać kilkoma kroplami olejków eterycznych. W ten sposób uzbierałam całkiem sporą kolekcję olejków, którą wciąż uzupełniałam… i z którą należało coś zrobić. Zaczęłam więc próbować tworzyć domowe odświeżacze powietrza, takie jak -> te <- czy -> te <-. Kiedy zaś potomstwo się przeziębiało, zaczęłam robić -> sole niekoniecznie trzeźwiące <-.

Coraz więcej też czytałam o wadach kominków aromaterapeutycznych i o zaletach dyfuzorów. Rzecz w tym, że taki dyfuzor kosztował ładnie powyżej stówy, co przy dwójce szybko rosnących dzieci jest cokolwiek dużym i raczej niekoniecznym wydatkiem. Zwłaszcza przy braku pewności, czy rzeczywiście będę z niego zadowolona. Na te moje finansowe rozterki odpowiedział Lidl, proponując mi zakup dyfuzora za kwotę zdecydowanie przyjaźniejszą dla mojego budżetu. Zaryzykowałam więc. Owszem, dyfuzor z Lidla raczej nie może stanowić ozdoby pokoju, ale z zadania aromatyzowania powietrza wywiązuje się bez zastrzeżeń. Więc wdycham sobie rozmaite aromaty: niektóre  dla przyjemności, inne — dla zdrowotności.

Jak wybieram olejki

Przede wszystkim nie mam zaufania do olejków, które kosztują mniej niż 10 PLN, nawet jeśli jest na nich napisane, że są w stu procentach naturalne. Nie oznacza to, że ślepo ufam wszystkim drogim. Powoli nauczyłam się, że warto sprawdzać, czy na olejku (lub na stronie producenta/dystryrbutora) widnieje:

– pełna nazwa rośliny (w tym łacińska), z której wyekstrahowany jest olejek,

– część rośliny, z której wyekstrahowany jest olejek (w niektórych przypadkach mamy olejki z różnych części rośliny np. olejek z kory i z liści cynamonowca),

– metoda destylacji,

– właściwości olejku.

Jeśli znajdę te wszystkie informacje, wiem już, że mogę kupić ten olejek i używać go w celach terapeutycznych. Jeśli jednak potrzebuję olejku tylko do celów gospodarczych (kulkowy odświeżacz powietrza, własnej produkcji płyn do mycia okien) czy kosmetycznych (płukanka octowa od włosów) mogę zadowolić się tym tańszym — i tak będzie zdrowiej i taniej niż kupić gotowe kosmetyki czy odświeżacze powietrza.

O tym, do czego używam konkretnych zapachów i jak je ze sobą łączę, napiszę przy okazji.

Podziel się: