Richard Philips Feynman przeszedł do historii jako jeden z najwybitniejszych fizyków wszech czasów, współtwórca bomby atomowej i laureat Nagrody Nobla. Jednak, choć fizyka zajmowała najważniejsze miejsce w jego zainteresowaniach, nie poświęcał jej całego swojego czasu, a udział Projekcie Manhattan stanowił ważny, ale nie najważniejszy epizod w jego życiu. O tym, jak barwne było życie Feynmana i czym poza fizyką się zajmował, można się dowiedzieć z lektury jego autobiografii.
Thank you for reading this post, don't forget to subscribe!Pan raczy żartować, panie Feynman! Przypadki ciekawego człowieka to autobiografia dość nietypowa. Składa się bowiem z epizodów z życia fizyka, jego przemyśleń i teorii. Tak więc osoby ciekawe dzieciństwa wybitnego fizyka, szczegółów jego małżeństw czy studenckiego życia mogą poczuć się rozczarowane. Feynman dzieli się szczegółami z życia prywatnego tylko w takim zakresie, w jakim wiążą się one z dokonywaniem jakichś, niekoniecznie naukowych, odkryć, ważnych dla niego. Owszem, o fizyce również opowiada i czyni to w sposób zrozumiały nawet dla laików, jednak mówi też o malowaniu czy graniu na bongosach, zastanawiając się przy okazji, dlaczego, gdy jest zapraszany do wygłoszenia wykładu z fizyki, przedstawia się go jako wybitnego fizyka, grającego także na bongosach, tymczasem, gdy prezentuje swoje talenty muzyczne nikt, przedstawiając go, nie powie, że przy okazji zajmuje się fizyką teoretyczną.
Feynman, którego poznajemy z autobiografii to człowiek, u którego do końca życia dominowała ciekawość dziecka, który nie spoczął, dopóki nie rozwiązał nurtującego go problemu. Nieważne czy owym problemem było równanie matematyczne, którego nie potrafili rozwiązać starsi koledzy, czy sposób otwierania zamków szyfrowych. Człowieka, który jednak nie bardzo potrafił zrozumieć u innych brak tej ciekawości, brak drążenia każdego tematu aż do jego wyczerpania i przyjmowania na wiarę wszystkich powszechnie obowiązujących praw. Choć wiele epizodów, nawet tych niezachęcających do śmiechu, Feynman opisuje z humorem, widać, że boli go fakt, że wielu uczniów przyswaja materiał ucząc się go na pamięć, nie rozumiejąc istoty tego, czego się nauczyli czy recenzowanie podręczników przez „specjalistów”, którzy nie zapoznali się z treścią recenzowanej książki.
Kiedy się czyta autobiografię człowieka, który przyczynił się do stworzenia bomby atomowej, nie sposób nie zainteresować się, jak świadomość tego, do powstania czego się przyczynił, wpłynęła na jego dalsze życie. Wiadomo bowiem, że w przeciwieństwie do kierownika Projektu Manhattan, Roberta Oppenheimera, Feynman nie angażował się w działania mające na celu międzynarodową kontrolę wykorzystania energii jądrowej. Brak tego typu działań nie oznaczał jednak, że skutki eksplozji atomowych nie zrobiły na Feynmanie żadnego wrażenia. Przeżył on zarówno świadomość skutków eksplozji jądrowej, jak i śmierć pierwszej żony, która, w czasie, gdy fizyk pracował nad bombą atomową, umierała na gruźlicę w pobliskim szpitalu. Tylko po pewnym czasie otrząsnął się z żałoby po żonie i oswoił się z tym, że świat się nie skończył na wybuchach jądrowych i postanowił żyć dalej. Można powiedzieć, że to zdrowa reakcja organizmu, skoro już przeszłości nie można zmienić, jednak jakaś skaza na sympatycznej postaci fizyka już pozostaje. Co nie umniejsza przyjemności z dalszej lektury.
Powiedzieć, że Feynman napisał swoją biografię to nie powiedzieć całej prawdy. Feynman był świetnym gawędziarzem (co potwierdzają ci, którym dane było uczestniczyć w jego wykładach) i swoje wspomnienia nagrywał, spisał je natomiast Ralph Leighton. Dlatego słuchając książki w wersji audio, można choć w przybliżeniu odnieść wrażenie, że słucha się wspomnień uczonego (który jakimś cudem mówi po polsku), zwłaszcza że swada, z jaką wspomnienia czyta Roch Siemianowski, znakomicie współgra ze swadą, z jaką Feynman opowiada o swojej przeszłości.