Późna wiosna to początek sezonu na zielone. Mnóstwo sałat, świeży szpinak, koperek, zielona pietruszka, szczaw, botwinka (no dobra, ta ostatnia nie do końca zielona, ale jaka zdrowa) – a wszystko to świeże, i jak się chce, to można kupić niepryskane. Dużo bardziej mięsista i dużo bardziej aromatyczna niż zielenina z supermarketów, dostępna cały rok czy to w doniczkach, czy zamknięta szczelnie w plastikowych workach. Problem z taką zieleniną pojawia się, kiedy można zamówić ją tylko raz w tygodniu. Nabytą trzeba utylizować szybko. Może nie tak szybko, jak tę pełną dodatków chemicznych, jednak, żeby cieszyć się nią przez cały tydzień, do następnej dostawy, część z niej trzeba przerobić. Na przykład na pesto.
Thank you for reading this post, don't forget to subscribe!Pesto z rukoli
(proporcja na 2 małe słoiczki)
duży pęczek rukoli
100 g orzeszków piniowych
1 duży ząbek czosnku
ok. 1 szkl. oliwy extra virgin
szczypta dobrej drobnej soli (np. różowej kłodawskiej)
1. Rukolę umyć, drobno posiekać.
2. Do malaksera wrzucić posiekaną rukolę, orzeszki piniowe, obrany ząbek czosnku i sól. Zmiksować na gładką pastę.
3. Kiedy pasta będzie już idealnie gładka, miksować dalej, stopniowo wlewając 3/4 szklanki oliwy.
4. Gładką masę przełożyć do słoiczków, zalać pozostałą oliwą, szczelnie zakręcić. Trzymać w lodówce około tygodnia.
Wiem, standardowym składnikiem każdego pesto jest też twardy ser, np. parmezan, dziugas czy grana padano. I czasem dodaję, ale wolę posypywać tym serem gotowy makaron z pesto czy kanapkę z pesto. Natomiast nie uważam za konieczne, żeby pesto dodane do sałatki z pomidorami i mozzarellą, do pizzy czy do piersi z kurczaka koniecznie wymagało sera. A jeśli w ostatniej chwili zmienię zdanie — zawsze mogę po prostu wymieszać gotowe pesto ze świeżo utartym serem.
uwagi:
1 szkl. (szklanka) = 250 ml