Mam szczęście mieszkać w dzielnicy, która nie jest do końca zabetonowana i w okolicy, w której nawet kawałki lasu się zdarzają. Mogę więc przejść się do takiego szczątkowego lasu, spacerując słuchać śpiewu ptaków i podziwiać jesienne drzewa. I nie zastanawiać się, czy za kilka lat przepisy, uznane teraz za niekonstytucyjne, znów będą obowiązywać i czy w ogóle będzie to miało jakieś znaczenie, bo zdziesiątkuje nas pandemia (co mniej prawdopodobne) lub wojna domowa (co bardziej prawdopodobne). O tym wszystkim pomyślę, kiedy wraz z październikiem odejdzie złota polska jesień i aura zmusi mnie do zastanowienia się nad sytuacją. Tymczasem ściągam maskę z twarzy i cieszę się tą odrobiną przyrody, jaką mogę w mieście spotkać.
Thank you for reading this post, don't forget to subscribe!