Kiedyś, w zamierzchłej przeszłości, moja matka robiła dobry, esencjonalny barszcz czerwony. Później, pomimo dodawania coraz większej ilości buraków i gotowania coraz bardziej esencjonalnych wywarów zarówno warzywnych (na barszcz wigilijny) jak i mięsnych, barszcz miał coraz mniej smaku. Czerwony ocet winny też niewiele pomagał. Uznałam więc, że jeśli chcę mieć dobry czerwony barszcz, powinnam w końcu spróbować zakisić buraki. Tylko skoro się czegoś nie jadło, to nie bardzo wiadomo, jaki efekt końcowy chce się uzyskać. Któregoś pięknego razu buraki zakisiła teściowa. Zakisiła je tak, jak kisi się ogórki, tylko pokroiła na dość spore części. Efekt smakowy był zbliżony do ogórków kiszonych, czyli w sumie niezły. Początkowo też tak kisiłam, tylko kroiłam drobniej. Z czasem ograniczyłam się do dodawania do buraków tylko czosnku i do krojenia ich w słupki, mniej więcej takie, w jakie kroję buraki do barszczu. Z efektu jestem zadowolona, o ile zakupię dobre, słodkie buraki. W każdym razie barszcz czerwony z dodatkiem zakwasu oraz kiszonych buraków smakuje tak, jak smakować powinien. Kiedy nie robię barszczu, buraki też ładnie schodzą. Razem z zakwasem.
Thank you for reading this post, don't forget to subscribe!Buraki kiszone
buraki
czosnek (1-2 ząbki na półlitrowy słoik)
1 płaska łyżka niejodowanej soli na 1 litr wody
Słoiki i pokrywki wyparzyć. Wrzucić do nich obrane ząbki czosnku.
Buraki umyć, obrać, pokroić w słupki. Włożyć do wyparzonych słoików.
Wodę zagotować, wymieszać z solą. Gorącą wodą zalewać buraki, zakręcać słoiki wyparzonymi nakrętkami, ustawiać dnem do góry. Przykryć ściereczką, zostawić na kilka godzin. Po tym czasie włożyć do ciemnej szafki albo zanieść do piwnicy.
W tym roku obok czerwonych kupiłam buraki białe i żółte. Tak z ciekawości. Żółte już zjadłam, w sumie najmniej wyraziste z całej trójki były. Z białych zrobię barszcz biały. Skoro do tej pory nie umiałam w smaku rozróżnić barszczu białego od żurku, to może da się odróżnić barszcz biały buraczany od barszczu czerwonego buraczanego.